
"Dni człowieka są jak trawa; kwitnie jak kwiat na polu: ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma, i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje. A łaskawość Pańska na wieki wobec Jego czcicieli, a Jego sprawiedliwość nad synami synów, nad tymi, którzy strzegą Jego przymierza i pamiętają, by pełnić Jego przykazania." Psalm 103:15-17
Tematu ludzkiego przemijania nie lubi nikt. Nie jest to chętnie poruszany aspekt naszych rozmów, tym bardziej dopóki jesteśmy młodzi, pełni sił witalnych i zdrowia. Bo trudno mówić o przemijaniu, skoro jeszcze całe życie przed nami. Ale jest ono czymś, co towarzyszy nam nieodłącznie przez cały czas naszej ziemskiej egzystencji. Czymś, co dotyka nas poprzez śmierć najbliższych, czy to przyjaciół lub znajomych, bądź przez odejście ukochanego zwierzaka. Czasami można ją przewidzieć, ale jakże często przychodzi niespodziewanie nagle. Dziś jesteśmy, a jutro znikamy jak ten biblijny kwiat, zdmuchnięty powiewem wiatru. Zostawiamy po sobie tylko wspomnienia dobre lub złe i zacierający się z biegiem czasu napis na nagrobku.Ale pomimo tego, że odsuwamy od siebie temat przemijania, nie możemy zapominać o tym, że wieczność, do której zmierzamy zależy wyłącznie od nas. Wieczność z Bogiem, albo bez Niego. To nasza decyzja, gdzie będziemy gromadzić nasz duchowy kapitał. Możemy podobnie do otaczającego nas świata nie wierzyć w istnienie piekła i żyć według zasady "hulaj dusza piekła nie ma". Albo w bojaźni przed Bożym obliczem żyć wiarą i zmierzać do celu, do nagrody w górze. Musimy pamiętać jeszcze o tym, że nic na ten świat nie przynieśliśmy, ani też nic z niego nie zabierzemy (ładnie ujął to jeden z polskich wokalistów w piosence "Pójdę boso..."). Niestety musimy mieć wieczność na uwadze każdego dnia, bo nie wiemy, kiedy przyjdzie nam stanąć na jej progu.
Tak jak napisałem wcześniej, każdy z nas spotyka się ze śmiercią co jakiś czas. Zazwyczaj ten moment skłania nas do zadumy. Tym bardziej, gdy odchodzi do wieczności ktoś, kogo znaliśmy od wielu lat. Parę tygodni temu odeszła do wieczności pewna siostra ze zboru w południowej Polsce, którą miałem okazję poznać jakiś czas temu. Kobieta, która wryła się w mojej pamięci jako ktoś, dla którego praca dla Boga jest treścią życia. Pomimo swoich fizycznych ograniczeń, zmagała się bowiem cały czas z chorobą zwaną pląsawicą, poruszając się nieskoordynowanymi ruchami z uśmiechem na ustach potrafiła zawsze znaleźć czas, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Przez wiele lat wiernie walczyła w modlitwie o każdy problem, o każdą potrzebę czy to zboru, czy to brata lub siostry. Pamiętam spotkania dla liderów grup domowych, na których mówiła wprost, że jeżeli pojawi się jakiś problem, to można do niej dzwonić nawet w środku nocy. Zawsze była gotowa do tego, by na kolanach walczyć w modlitwie...
Kolejna choroba zaatakowała parę miesięcy temu. Diagnoza była jednoznaczna, bez nadziei na powrót do zdrowia. Znalazła się w ośrodku opieki, gdzie pomału gasła. Ale pomimo tego, że jej sytuacja nie uległa zmianie, była ogromnym świadectwem zarówno dla personelu, jak i dla innych chorych. Jej usta zawsze były pełne wdzięczności dla Boga. W czasie, gdy będąc już bardzo słabą, zmagając się z bólem fizycznym potrafiła budzić się śpiewając Jemu na chwałę. Wbrew logice była wielokrotnie pocieszeniem dla tych, którzy przychodzili ją pocieszać. Do końca była świadoma nie mając żadnych obaw przed śmiercią. Doskonale wiedziała, dokąd idzie. Jej skarb był w niebie u Tego, któremu uwierzyła lata temu i któremu była wierna aż do końca. Tam, po drugiej stronie był koniec jej ograniczeń, bólu i samotności. Był jej Zbawiciel - Jezus Chrystus.
Odeszła do Niego spokojnie niedzielnego poranka, zostawiając po sobie piękne świadectwo dla tych, którzy pozostali....
Apostoł Paweł przed wiekami również złożył świadectwo: "Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy..." 2 Tym 4:7-8. Niech te słowa będą dla nas słowami zadumy i zachęty, by nasza wieczność nie była dla nas zaskoczeniem, ale świadomym wyborem. Wybór należy do nas: wieczność z Bogiem, albo wieczność bez Niego...